Twój plan treningowy jest tak mocny, jak Twoje najsłabsze ogniwo. To zawsze rozbija się o te drobne elementy, te nasze słabości, które po prostu zawsze jak sól wpadają prosto w oko. Dobre przygotowanie sportowe, ale i zdrowotne, opiera się o kilka elementów. Ta mieszkanka działa jak beton do zalewania fundamentów pod dom. Potrzebujesz odpowiednia ilość cementu, odpowiednią ilość piasku, odpowiednią ilość wody, odpowiednie wirowanie i odpowiedni czas na zmieszanie/zalanie odpowiedniego elementu.
Mój CEMENT jest kuchnią
Wiecie co się stanie jak do mieszanki dacie za mało cementu i spróbujecie go zastąpić piaskiem? Powstanie mieszanka, która owszem zaleje dany fragment i nawet stwardnieje…ale po czasie zacznie się kruszyć, bo zamiast twardego betonu powstanie kruszonka.
I tak to wygląda z u mnie. Mimo lat, mimo przestojów, mimo słabszych okresów czy przerw alergicznych moje ciało jest nada sprawne, nadal idzie do przodu…ale w mieszance tej nadal zamiast cementu jest więcej piasku i co z tego, że dokręcam pierwszego w życiu btwista.
Skoro nie wyjdę z nim na trawę, bo moje 81kg w połaczeniu z grawitacją chętnie dobije mi kolana 😀 a mają jeszcze posłużyć!
ZREZYGNUJ Z TRENINGU
Dawno temu zrobiłem taki wpis „Zrezygnuj z treningu” (nie mogę go znaleźć), w którym napisałem, że jak ktoś nie ma czasu na zadbanie o kuchnię, to powinien zrezygnować z treningu na rzecz kuchni. Niestety krótko po tym trafiło mi się dużo przygód życiowych i sam ten temat olałem. Nie jestem święty, nie jestem perfekcyjny, to jest moja słabość.
A ze słabościami trzeba walczyć. I podjąłem wyzwanie. Zostanę mistrzem kuchni.
MÓJ STAN KUCHMISTRZA
Więc na czym stoję?
- Potrafię zrobić dobre chillilconcarne.
- Ogarniam co jest czym, odróżniam makrosy z samego patrzenia na składniki, nie mam problemu z estymacją wartości dania.
- Totalnie nie jestem foodie – nie jara mnie jedzenie.
- Ale doceniam smaki
- Ale ze nie jestem Foodie to moja kreatywność jest bardzo niska i to jest moje największe wyzwanie. Bo jak wiem, ze mi trzeba np 35g białka to zamiast robić dobre coś otwieram serek wiejski i zjadam go na sucho.
- Potrzebuję 19g? Beng, otwieram mozarelle i …
Mozarella…
No właśnie. To najlepiej prezentuje mój mindset. Byłem w kuchni w pracy, nie pamiętam gdzie i co ale pamięta m rozmowę. Wyciągam z torby mozarellę, otwieram, wylewam wodę, biorę w rękę tę gąbeczkę i zjadam.
Kolega patrzy i mówi „eee nie wolałeś sobie pokroic, dodać pomidorków np?
A ja „po co, chciałem białko i zajęło mi to 15 sekund”
…to za mało
Ja wiem, że Mozarella mi jednak nie starcza, a takie działania mnie rozleniwiają i spowalniają proces nauki. Wiem, że ludzie, którzy się jarają kuchnią „tracą” dużo czasu na gadanie o „ale zjadłem dobre cos” i mnie to irytuje i uważam to za stratę czasu, ale wiem tez, ze robią o wiele lepsze postępy ode mnie i jednak ta strata czasu przekłada się na znacznie stabilniejszy fundament. I tego chcę i jestem gotów za to przeboleć i zacząłem nawet przeglądać przepisy…ale
Przepisy to też za mało
Przepisy są spoko i są łatwe do realizacji, o ile znajdę zawarte w nich składniki. To czego aktualnie szukam to jakiś kurs, czy jakiś algorytm nauki i rozwoju kuchennych kompetencji. Wiecie, pierdoły typu lepsze szatkowanie pomidorka, łączenie smaków, dobieranie zieleniny (wszystko co wygląda jak trawa albo kwiatek to dla mnie zielenina, jak mi na listoniku ląduje „kup koperek” to biorę każde zielone pętko z tego obszaru w sklepie, bo zdarza mi się wziąć szczypiorek zamiast koperku i lepiej wziąc wszystko).
I tu wchodzicie Wy. Gdzie zacząć, jak podążąć, jak zostać szefem kuchni? Mam klocki, które sa potrzebne do tej układanki. Muszę je tylko uzupełnić o oswojenie się z tym. Pomożecie?
Jeden komentarz
Jeśli jeszcze nie czytałeś to polecam „4 Hour Chef” Ferrissa. Książka jest nie tylko o gotowaniu.