W związku z tym, że 18-19 maja część z Was zrobi swój pierwszy kilometr a w naszej zakładce pojawiła się już lista naszych Ambasadorów Zdrowia nadeszła pora na .. ich pierwszy kilometr 🙂 Część z nich ma już za sobą swoje pierwsze a może i 2 czy 5 maratony. Część z nich robi rocznie 1000 i więcej biegowych kilometrów rocznie i przez to też, większość z nich znajomi, którzy nie biegają, nie tratkują poważnie. Bo Tobie łatwiej. Ty biegasz maratony. Ty regularnie robisz 5 czy 10 kilometrów na treningu. A ja nie. Nie zrozumiesz mnie…
A właśnie, że zrozumiem. Widzisz, o ile w świecie sportowców to może wyglądać inaczej o tyle my tu na Fitbacku to w większości zwykli ludzie, dla których sport nie jest sposobem na życie a jedynie na jego poprawienie. Dla nas bieganie jest narzędziem do utrzymania naszego zdrowia, do poprawienia naszej formy czy sylwetki. Ale nie jesteśmy atletami, którzy idąc na Biegnij Warszawo myślą o podium… no przynajmniej w większości 😉
My też – tak jak Ty – zaczynaliśmy więc od 0. My też mieliśmy swoje pierwsze razy, które nie wyszły.. a zresztą.. poczytaj jak wyglądały pierwsze kilometry (i ile ich było) naszych ambasadorów. Po każdej z tej historii przypomnij sobie, że to sobą osoby, które teraz biegają regularnie … mimo wszystko 😛
Krzysztof Uniejewski
„Pierwszy kilometr jaki pokonałem miał miejsce jak tylko skończyłem gimnazjum czyli juz 8 lat temu. Byłem wtedy bardzo nieporadny i zupełnie niewysportowany. Postanowiłem w końcu zrobić coś ze swoim stanem i niczym na amerykańskich filmach włożyłem buty, założyłem słuchawki na uczy z ulubioną muzyką i po prostu pobiegłem przed siebie. Następnego dnia ledwo chodziłem, ale już wtedy czułem że to początek czegoś co zmieni moje życie :)”
Paweł Matysiak – PawelBiega.pl
„Historii mojego pierwszego biegu nie lubię przytaczać. Wybiegłem z domu, bo chciałem uciec od stresu. Nie wiem dlaczego akurat padło na bieganie. Tak po prostu. To byl taki „Just do it!”. Ubrałem się w cokolwiek co znalazłem w szafie, w stare zniszczone buty i pobiegłem przed siebie. Przebiegłem kilkaset metrów do lasu, złapała mnie zadyszka i… zapaliłem papierosa. To on tak na prawdę wtedy mnie odstesował. Potem pobiegłem dalej. Nie wiem właściwie dlaczego biegłem, ale spodobało mi się to. Więc biegałem coraz dalej i dalej. Zamarzyłem o maratonach i przebiegłem maraton. Potem drugi, trzeci… i kolejne. A o papierosach zapomniałem.
A teraz to bieganie jest moim papierosem. Moim narkotykiem, którym chcę się dzielić.”
Łukasz Remisiewicz
„Mój pierwszy bieg ? To było jakoś w kwietniu albo Maju 2010. Wcześniej byłem z kumplem na tydzień w Nowym Jorku i tak chodząc po sklepach ostatniego dnia, nawet pamiętam ze był to dzień katastrofy Smoleńskiej, namówił mnie na kupienie sobie botów – Nike Lunarlite, a ze jestem gadzeciazem to dostałem od niego pchelke do Nike plusa i sparowana do tego końcówkę do podłączenia do iPoda. I tak wróciliśmy do Polski i trzeba w końcu było przetestować gadżet, trochę mi zajęło żeby to skalibrować (jak dobrze ze już sa GPSy !!) i wyszedłem na swój pierwszy bieg. To była trasa po Ursynowie wzdłuż KENu , i oczywiście od razu chciałem szybko etc… Kondycje miałem zerowa, wiec tak dobieglem, a raczej biegłem chwile a później szedłem do Multikina (czyli jakiś 1 km dalej – zajęło mi to chyba z 10 minut) i tam jakieś godzinne spotkanie ze znajomymi w knajpie. W drogę powrotna znów to samo i znów za szybko.. i to mnie strasznie zniechęciło, bo nie miałem w ogóle siły. A tu nagle jak nacisnąłem end workout, Sanya Richards-Ross powiedziała coś w stylu, gratuluje, to był twój najdłuższy bieg… pomyślałem sobie co ona bredzi, przecież przeszedłem w zasadzie i nie biegłem, a nie było to tez daleko, i tak sobie pomyślałem, ze jak jutro wyjdę i przebiegane chociaż 10 m dalej, to znowu mi to powie. I tak dwie marki od których jestem uzależniony Nike i Apple uzależniły mnie od biegania. Co mi to dało ? Schudłem w cholerę [potwierdzam, widziałem zdjęcia „przed”. przyp. arvind] , mam całkiem niezła kondycje i prace serca w spoczynku. no i poznałem super ludzi, których widzisz co jakiś czas na biegach…. Polecam i zapraszam na Wasz pierwszy kilometr !!”
Łukasz Babula
Wszystko zaczęło się od kolegi z liceum. W czasie luźnej rozmowy wspomniał o tym, że raz na jakiś czas biega dookoła osiedla. Wtedy pierwszy raz pomyślałem tak na serio o bieganiu. Skoro on może, to dlaczego nie ja?
Pewnego wrześniowego dnia postanowiłem wypróbować swoje możliwości. Namówiłem brata, ubraliśmy się jak Rocky Balboa podczas kultowej już sceny (spodnie dresowe, bluza z kapturem + byle jakie buty sportowe) i ruszyliśmy w trasę. Nie było łatwo, a wręcz przeciwnie. Wtedy w temacie biegania byliśmy zupełnie zieloni i jak na każdego początkującego przystało popełniliśmy chyba największy błąd – wystartowaliśmy za szybko. Już po 300 m zaliczyliśmy pierwszy przystanek. Nerwowy oddech, kolka i serce praktycznie wyskakujące z klatki piersiowej. Po ochłonięciu poszliśmy po rozum do głowy i ruszyliśmy wolniej, ale oczywiście nie obyło się bez kolejnych przerw. Satysfakcja jaka ogarnęła mnie po biegu była ogromna, endorfiny buzowały, zwyczajnie chciało mi się żyć. Mimo zmęczenia chciałem więcej. Tego dnia udowodniłem sobie, że chcieć to móc, przełamałem swoje własne bariery i postawiłem pierwszy krok ku lepszemu życiu. Było warto.
Na tę chwilę mam ponad 750 przebiegniętych kilometrów, 2 oficjalne biegi na 10 km i przede wszystkim nową pasję w życiu. Jeśli ja dałem radę, Wy też możecie. Do dzieła!
Every day is a good day when you run!
Michał Pośnik – ReForm
24 kwietnia 2012 roku podjąłem decyzję, aby wreszcie zacząć biegać. Byłem już po pierwszym dużym zrzucie kilogramów po zakończonym P90x i zmianach w diecie, więc uznałem ten moment za odpowiedni na podjęcie próby (dodam tylko, że nigdy nie lubiłem biegać i była to ostatnia aktywność o jaką w ogóle mógłbym się posądzać). Oczywiście najpierw musiałem się odpowiednio przygotować, aby wszyscy znajomi wiedzieli, że jestem takim twardzielem i rozpocząłem swoją przygodę z bieganiem. Na czym polegało to przygotowanie? Na wgraniu muzyki na iPhona i założeniu konta na endomondo oraz instalacji aplikacji na telefonie 😉 To był wystarczający zestaw, który miał później potwierdzić to, że naprawdę byłem biegać, a nie tylko sobie to uroiłem 😉 Przypominając sobie sceny z Rockiego w których biegał po schodach w pełnym bawełnianym dresie z kapturem na głowie uznałem, że zrobię podobnie tym bardziej, że pod koniec kwietnia 2012 chyba nie było upałów. Ubrałem się w dres, wrzuciłem bluzę z kapturem, na nogi ubrałem Superstary (to były wtedy moje buty do wszystkiego), wziąłem telefon w rękę i wyszedłem biegać. Nie pamiętam już szczegółów dotyczących problemów z tempem, techniką, oddechem i ciągłością biegu, ale wiem jedno (mam w końcu zapis treningu w endomondo): zrobiłem wtedy dużą pętle po osiedlu o długości 2,58 km w 17m 42s (średnie tempo 6:52 min/km) i myślałem, że wypluję płuca. To była jakaś ułomna forma marszobiegów (ale taka totalnie na spontanie, wcześniej nie wiedziałem nawet, że jest ktoś taki jak Galloway), a Superstary na nogach dość szybko dały o sobie znać (płaska podeszwa z kanciastymi i wysokimi krawędziami, bez żadnych amortyzacji). Endo zarejestrowało mi wtedy mój pierwszy najszybszy kilometr z czasem 6m 26s, ale to wtedy nie miało dla mnie żadnego znaczenia 😉 Generalnie pamiętam, że wróciłem wtedy do domu cały mokry i zmęczony, ale z wewnętrznym postanowieniem, że nie odpuszczę i będę próbował dalej. Wiedziałem, że nie będzie to łatwe ale miałem też świadomość tego jak było gdy zaczynałem, np. P90x czy wiele lat wcześniej ćwiczenia na siłowni. Początki zawsze są trudne i dają popalić, ale jak się człowiek wkręci to już potem jest z górki. A ja bardzo chciałem się wkręcić, bo pamiętam, że Arvind już wtedy dość sporo zaczynał biegać i narzekać na bieganie [ja? narzekać? nigdy! :D, przyp. arvind] , ale równocześnie można było wyczuć, że sprawia mu to ogromną satysfakcję i radość. Też chciałem osiągnąć podobny stan i starałem sobie od początku wmawiać, że bieganie jest fajne i że te różne nieprzyjemności są chwilowe i z czasem będzie lepiej. I co się okazało? Było lepiej, a ja w końcu przestałem się oszukiwać, że lubię bieganie, bo faktycznie i szczerze je polubiłem. Zrobienie pierwszego kilometra i podjęcie decyzji, aby biegać dalej było tu kluczem do sukcesu. Ten Typ Mes miał w kawałku pt. „My” taki wers: „szacunek budzi nie to co przyjmujesz a czego odmawiasz”. Ja postanowiłem odmówić sobie tego co robi większość ludzi – odpuścić i zrezygnować. Owszem, ta droga byłaby najłatwiejsza, ale nikt nie powiedział, że życie ma być łatwe i przyjemne jeśli sami nie dajemy nic od siebie. Odmawiając sobie rezygnowania z własnych planów automatycznie nakręcałem się i motywowałem na ich realizację i stawianie sobie coraz to bardziej ambitnych celów. Dlatego dziś – nieco rok po moim pierwszym biegu – mam już za sobą Półmaraton Warszawski i przygotowuję się do Maratonu Warszawskiego, który odbędzie się pod koniec września. To daje do myślenia i cieszę się za każdym razem gdy dowiaduję się, że udało mi się kogoś nakłonić do biegania i/lub jakiejkolwiek innej aktywności fizycznej.
Marcin Klimas
Mój pierwszy bieg? W zasadzie to przymierzałem się do regularnego biegania od kilku lat, jednak zawsze robiłem coś nie tak. A to zacząłem używać nieodpowiedniego „sprzętu” i dość szybko się zniechęcałem, innym razem swoje biegi rozpoczynałem z kolei w tempie prawie sprinterskim, co też nie kończyło się dobrze, jednak w przeważającej większości moich kolejnych początków z bieganiem brakowało mi po prostu odpowiedniej motywacji. Przełomowym momentem dla mnie było przekroczenie bariery 105 kilogramów wagi niewiele ponad rok temu. Postanowiłem wtedy, że to już naprawdę ostatni dzwonek na to, aby wsiąść się za siebie. Tym razem do tematyki biegania podszedłem trochę bardziej naukowo – przeczytałem kilka poradników dla początkujących biegaczy, których w internecie jest na pęczki. Wyciągnąłem stare buty do biegania i ruszyłem w trasę. Było to 26 marca zeszłego roku – trasę o długości 2 kilometrów pokonałem w czasie nieznacznie przekraczającym 13 minut i nie miałem absolutnie siły ani ochoty na więcej. Koniec tamtego biegu naprawdę wyglądał żałośnie – siedziałem na krawężniku ze zwieszoną głową i czarnymi plamami przed oczami.
Tym razem motywacji mi nie zabrakło – rok po tamtym „wyczynie” przymierzam się do przebiegnięcia jesienią pierwszego półmaratonu. No i przede wszystkim ważę już 20 kg mniej niż rok temu i muszę wymienić większość ubrań w szafie 🙂
Poniżej dowody na to, że nie ściemniam 🙂
To pierwszy wpis, mam jeszcze kilka historii w tym swoją, na którą Was zaproszę już niedługo.
Wszystkich naszych ambasadorów znajdziecie w zakładce „Ambasadorzy Zdrowia„. Szczegóły akcji znajdziecie tutaj. Poprzednie wpisy akcji „Twój pierwszy kilometr” znajdziecie tutaj.
P.S. Wpisujcie w komentarzach, do którego Ambasadora wybieracie się na pierwszy kilometr? 🙂
Jeden komentarz
I just want to say I am just all new to blogging and site-building and definitely enjoyed you’re web blog. Probably I’m planning to bookmark your blog post . You amazingly come with fantastic stories. Cheers for revealing your web page.