Lecieliście kiedyś samolotem? Jeśli nie to polecam. Ja strasznie lubię. Zwłaszcza przez „white noises”, które samolot wydaje na dość konkretnym poziomie hałasu 🙂 ale ja dziś nie o tym . Przed startem ZAWSZE ma miejsce małe show, w trakcie którego stewardesy i stewardzi informują i pokazują gdzie są jakie wyjścia awaryjne, przypominają o zapinaniu pasów i….
i pojawia się temat masek tlenowych. Instrukcja jest mniej więcej taka „w przypadku zmiany ciśnienia w kabinie znad foteli wypadną maski tlenowe. UWAGA, najpierw załóż taką maskę sobie, a dopiero później swoim dzieciom lub osobom starszym, które mogą potrzebować pomocy„. I wiecie, ma to sens. Ostatnio jednak wśród moich lektur znalazła się książka „Bieganie i odchudzanie dla kobiet” i przeczytałem tam, że dla niektórych kobiet ta regułka to jakiś absurd. Jak to tak, sobie najpierw dziecku później?
Wg książki – kobiety mają instynktowną potrzebę stawiania na pierwszym miejscu dobra innych, najbliższych. Stawiając innych PRZED sobą, stawiają siebie na dalszym planie. I tak starając się być dobrą matką, żoną, córką odkładają swoje potrzeby na dalszy plan.
Problem w tym, że utrzymując długo taki stan – zaniedbując siebie na rzecz dbania o innych (przy czym inni to nie koniecznie ludzie ale może praca, projekty, zobowiązania) – możemy doprowadzić się do sytuacji, w której nie będziemy już w stanie zadbać o nic. Bo jak, jak zdrowia zabraknie? Bo jak, jak nerwów zabraknie? Bo jak, jak nas..zabraknie?
Co jeszcze ważne, drodzy rodzice, dzieci biorą z Was przykład. Widzą, jak się zapracowujecie i jak traktujecie swój własny organizm. Spójrzcie więc w lustro i odpowiedzcie sobie, czy to jest takie „dbanie o siebie” jakiego chcecie nauczyć swoje dzieci? Może Wam się wydawać, że warto się tak zapracowywać, bo wtedy zapewniacie dzieciom lepszą przyszłość …a tak naprawdę, pokazujecie im jak doprowadzić się do stanu, w którym… oh well, sami wiecie jakie myśli Wam przez głowę czasami przechodzą…
Jak sobie z tym poradzić?
1 godzina dziennie to 4% całego dnia. Czy w ostatnim tygodniu poświęcaliście chociaż te 4% każdego dnia TYLKO dla siebie? Czytając książkę, idąc na spacer, próbując czegoś zupełnie nowego dla poszerzenia swojej „rzeczywistości”? Nie podam Wam tu instrukcji obsługi bo to nie jest takie proste. Chciałbym jednak Wam zasugerować taki mały eksperyment:
Krok 1: Ustalcie sobie konkretną godzinę na przykład w środku dnia, dajmy na to zaraz po obiedzie – wiele osób i tak robi przerwę w tym czasie więc będzie im łatwiej – albo na godzinę po kolacji.
Krok 2: Ustawcie sobie BUDZIK w telefonie.
Krok 3: Poinformujcie najbliższych, że o tej godzinie chcecie się zająć czymś dla Was ważnym – sobą, ale tego nie musicie im tłumaczyć – i będzie miło jeśli nie będą Wam niczym zawracać głowy. Niech wyczują po tonie głosu, że to coś dla Was naprawdę ważnego, ale ich nie przestraszcie 🙂 Ważne jest, by rozmawiać i przygotowywać swoje otoczenie. Najbliżsi mogą naprawdę pomóc, jeśli da im się szansę.
Krok 4: I o tej konkretnej godzinie, obojętnie co będziecie robić, obojętnie czy skończyliście pracę, projekt, cokolwiek innego. Odłóżcie to i zajmijcie się sobą. Po prostu. Wiem, nie będzie to takie łatwe. W głowie rozpocznie się Jesień średniowiecza, że to nie odpowiedzialne, że to głupie, że to dziecinada. Tak, to będzie ten instynkt, ta myśl przewodnia „wszystko inne najpierw, potem my” która prowadziła Was do tej pory… i zadajcie sobie pytanie, czy jesteście zadowoleni z tego, co do tej pory taki kierunek myślenia przyniósł? Czy może jednak nie jest on tak doskonały i można by wprowadzić małą czteroprocentową zmianę?
Jest takie powiedzenie, czy tam może raczej złota myśl – nie staniesz się inny, lepszy niż kiedyś, żyjąc tak ..jak kiedyś…
Jeden komentarz
Czytam Twoje wypowiedzi od piątku po dwa trzy wpisy, oglądam dwa trzy filmiki na yt i za TEN wpis chciałam Ci baaardzo podziękować. Jest taki z jednej strony oczywisty a z drugiej otwierający oczy. Robisz świetną robotę!!!