Niesamowite jak łatwo się zgubić we wszystkim co robimy…zgubić i zdemotywować…. kiedy wszystko wychodzi. Dzisiejszy wpis dedykuję wszystkim, którzy stawiają przed sobą różne cele, czy to w pracy czy to w życiu prywatnym i walczą o ich osiągnięcie a po drodze….
Po co biegam?
Bo chcę być zdrowszy, bo chcę być w formie, bo chcę lepiej wyglądać, bo chcę czuć się lepiej, bo lubię to uczucie na trasie, kiedy mam za sobą już 15 kilometrów i do „połówki” brakuje mi raptem 6… tak, 6 kilometrów, do półmaraton. Mi. Człowiekowi, który nigdy nie biegał …. To poczucie dumy, ten sukces z ukończenia czegoś, co kiedyś było grubo poza moim zasięgiem. To są powody dla których biegam… a dlaczego w ogóle zacząłem? Żeby zrzucić brzuch. Tyle. Żadnej głębi, żadnego wielkiego „muszę coś osiągnąć w życiu i będzie to maraton„.. nie. Po prostu chciałem schudnąć. Od rozpoczęcia mojej przygody minął już ponad rok, w sumie to prawie dwa. Motywacja pozostała ta sama, walczyć o lepszą sylwetkę, o zdrowszy organizm i o lepsze samopoczucie… czemu więc…
„Był wieczór, może ok 21, niedawno dojechaliśmy na miejsce. Spotkanie znajomych. Rozmowy przy stole o bieganiu, wynikach i celach na nowy rok. Typowa rozmowa biegaczy. Wtem padają słowa
– Bo ja to widzę tak, że każdy kolejny bieg musi być lepszy, szybszy. Takie mam do tego podejście a Ty to wiesz, byle przebiec. Ja mam ambicje.
I człowiek zaczyna się zastanawiać. Przecież ja też mam ambicje! To może udowodnię, że je mam i też pobiegnę szybciej? To znaczy wiesz, na pewno pobiegnę szybciej.. ale o ile szybciej? O ile szybciej pokazałoby, że mam ambicje?
Impreza się zakończyła, wracam do domu a w głowie trwa burza mózgów. Rozmyślam jak sobie rozłożyć plany treningowe, już snuję nowe treningi, nowe cele. 3:50? Nie, tyle miał Darek, a ja w sumie dużo nie potrzebowałem, żeby 4 złamać.. to może 3:40? W sumie w zasięgu. Czemu nie. To będzie wymagało tylu i tylu treningów, trzeba będzie jednak zrezygnować z treningów czysto siłowych, planów streetworkoutowych i akrobatyki i jednak jeszcze przez rok zagospodarować czasem na treningi głównie biegowe. O wiem, dodam trochę treningów na siłę biegową bo przecież bez tego progresu nie będzie.”
…3 godziny później…
HOLD ON! WHAT DID JUST HAPPEN?! CO JA ROBIĘ? Co napisałem w pierwszym zdaniu tej „sekcji”? Gdzie tam jest cokolwiek na temat „chcę pokazać, że mam ambicje”? Komu chcę to pokazać i po co? Przecież ja wiem. To po pierwsze primo. Wszystko co napisałem w odpowiedzi na „po co biegam” mówiło O MNIE. Robię to DLA SIEBIE, bo JA CHCĘ, bo JA POTRZEBUJĘ. Czemu więc teraz nagle zaczynam przestawiać swoje życie żeby zrobić coś, co wcale nie jest mi do szczęścia potrzebne? Czemu nagle miałbym potrzebować tego konkretnego wyniku dla szczęścia?
Wmówiona presja otoczenia
Odpowiedź jest prosta. Poczułem presję. Poczułem, że oczekuje się ode mnie, że „będę miał ambicję i walczył o wyniki”. Mam ambicję, walczę o wyniki… ale one NIE SĄ dla mnie kluczowe. NIE SĄ dla mnie najważniejsze i nie są dla mnie priorytetem. Przez chwilę po tej krótkiej rozmowie jednak priorytetem się stały. Do tego stopnia, że byłem gotów zrezygnować z dotychczasowych planów i założeń.
Czemu?
Faktem raczej wszystkim znanym jest to, że człowiek jako istota stadna potrzebuje poklasku otoczenia. Ważniejsze jest jednak to, że potrzebuje też poczucia spełnienia a to dają wyzwania. Potrzebujemy wyzwań. Każdy potrzebuje wyzwań i potrzebuje poczucia, że je pokonuje. Z czasem więc doszukujemy się ich tam… gdzie ich nie ma. Po dłuższym zastanowieniu zrozumiałem, że autor słów, które zacytowałem wyżej, wcale nie sugerował mi, że ze mną jest coś nie tak. Ba, on w ogóle o mnie w tym momencie nie myślał. Był skupiony na sobie. Wyolbrzymiał mi to – jak dla niego ważne jest robienie wyników i żeby „mi było łatwiej zrozumieć” porównał się do mnie. Bez zastanowienia jak ja to mogę odebrać a już na pewno nie z ambicją by mi zasugerować, że powinienem zmienić swoje priorytety. To ja wtedy odebrałem to personalnie. To w mojej głowie wtedy zaszły procesy, które narzuciły na mnie presję.
Wiele razy spotykamy się z sytuacjami, w których ktoś jest smutny, przybity bo mówi, że nie potrafi sprostać oczekiwaniom otoczenia. Bardzo często ludzie zmieniają swoje cele, rezygnują z tego, na czym im naprawdę zależy… bo wydaje im się, że „oczekuje się od nich czegoś innego”… No powiedz, szczerze… boisz się dziś pytań „jak tam w pracy”, „jak Ci idzie w szkole”, „jak się związek układa”? Pytania o sprawy, które są zależne od Ciebie i dotyczą tylko Ciebie a jednak brzmią jakbyś spełniał w nich jakąś misję dla społeczeństwa? Kiedy ostatnio chciałaś lub chciałeś zrezygnować z wyjścia na spotkanie bo bałeś się, że zapytają Cię czy już udało Ci się pogadać z szefem, czy zaliczyłeś ostatnie egzaminy itd?
Bałeś się wyjść do ludzi bo zakładałeś, że jest coś czego oni od Ciebie oczekują – że pogadasz właśnie z szefem, że zaliczysz egzaminy – a Ty tego nie zrobiłeś i teraz boisz się przyznać do domniemanej porażki…
Weźmy ten temat jednak od drugiej strony. Czy wiesz jaka jest najczęstsza przyczyna „negatywnych komentarzy” dotyczących czyjegoś treningu? „Zwariowałeś z tym bieganiem” „ile można” „weź zjedz coś normalnego” „O której wstałeś w sobotę?!” „Ty nie jesteś normalny”… no wiesz jaka? Zazdrość. Te komentarze, choć z pozoru mówiące o Tobie.. tak naprawdę mówią o ich nadawcach. O Twoim rozmówcy. One wynikają z jego problemów, nie z Twoich. Bo czemu komuś przeszkadza, że dbasz o siebie? Czemu komuś przeszkadza, że wolisz wstać wcześniej i czerpać więcej z dnia? Bo czemu komuś przeszkadza, że dbasz o dostarczanie sobie zdrowego jedzenia?
W tym przypadku jak i w tych sytuacjach wyżej nasz rozmówca skupia się na sobie, nie na nas!
Jeśli ktoś ciągle Cię dopytuje o Twoje wyniki w pracy, o Twoje wyniki na uczelni czy nawet o Twoje czasy na treningach to w większości przypadków powodem tego będzie to, że to są rzeczy DLA NIEGO istotne… i musisz się nauczyć to rozróżniać. O ile nie dałeś komuś wprost znać „tak, ważne są dla mnie wyniki na torze” to sugestie na ich temat możesz odebrać zupełnie sucho, z dystansem bo one nie wynikają z Ciebie!
Zastanów się
Jedyną osobą, która powinna mieć moc wywierania na Tobie presji jesteś Ty sam(a). Bardzo często się unieszczęśliwiamy sugerując sobie, że „XYZ tego od nas oczekuje”, że rodzice oczekują, że znajomi oczekują, że koledzy w pracy oczekują. Gówno prawda. Oni wcale tyle o nas nie myślą. Wcale nie jest tak, że jak mówią do nas „o nas”, to zastanawiają się, jaki to ma na nas wpływ a tym samym wcale nie jest tak, że jakikolwiek wpływ powinni mieć. Bardzo często będą się rozwodzić i będzie nam się wydawać, że oni poświęcili trochę czasu by ten temat pod kątem nas przemyśleć… ale tak nie jest. Oni myśleli o sobie ale po prostu łatwiej komuś coś wyjaśnić poprzez odwołanie do jego osoby…. a że ktoś to może źle zrozumieć…
Wiem, że łatwo powiedzieć, jak widzicie wyżej sam nie jestem odporny na wpływ innych ludzi ALE przez to, że myślę o takich kwestiach od dawna czas, jaki potrzebowałem na zorientowanie się, że właśnie próbuję coś „zmienić w życiu” pod wpływem tego, co ktoś inny powiedział był wyjątkowo krótki i chciałbym aby u Was również się skrócił….
Oczywiście będą przypadki gdy ktoś faktycznie dużo nad Wami myślał. Poznacie to po tym, że jednak większość będzie 'o Was’ a nie 'bo ja to na przykład mam tak’ 🙂 Niemniej musicie się zdać na swoje wyczucie, ja chcę tylko wzbudzić w Was czujność i pokazać nieco inne spojrzenie na temat… za uogólnienia z góry przepraszam.
Perspektywa
I teraz wracamy do tego, o czym tak naprawdę chciałem dzisiaj z Wami porozmawiać. I zaznaczam słowo „porozmawiać” bo szczerze liczę na Wasz udział w dyskusji w komentarzach. Mam nadzieje, że wybaczycie i poruszenie dwóch takich tematów w jednym wpisie 🙂
Otóz nakreślona wyżej sprawa wyszła przy okazji zwykłej rozmowy o bieganiu. Problem jednak występuje znacznie częściej i w szerszym zakresie niż „trening”. Oto siedzicie w pracy, walczycie o targety, promocje/awanse, bonusy itd. Rozszerzacie działalność, łapiecie kolejne zlecenia, biznes rośnie, pracy przybywa, nowe kierunki itd… w szkole podobnie, może ten kierunek, może tamten, może jeszcze szkolenie, może jeszcze te zajęcia pozalekcyjne, może tamte? a może te zostawie i zajmę się tymi bo są bardziej popularne…
Gdzie w tym wszystkim co każdego dnia robimy… jesteśmy my sami? Gdzie są te nasze pragnienia i cele, które nas popchnęły do tego wszystkiego? Gdzie to, co sprawiło, że zaczęliśmy? Pamiętasz jeszcze po co robisz to co w tej chwili robisz? Pamiętasz jeszcze czemu jesteś w tym zawodzie a nie innym? Czemu zacząłeś ten konkretny projekt, czemu poszedłeś na ten konkretny kierunek? Czy to jest NADAL dla Ciebie NAJWAŻNIEJSZE? Czy może gdzieś po drodze zostało zgniecione przez priorytety innych ludzi? Przez słowa innych ludzi, które mogły Ci zasugerować, że i dla Ciebie coś innego powinno być ważnego?
I z tym pytaniem zapraszam Was do rozpoczęcia nowego tygodnia…
11 komentarzy
z tym często miałam i nadal mam do czynienia: „Zwariowałeś z tym bieganiem” „ile można” „weź zjedz coś normalnego” „O której wstałeś w sobotę?!” „Ty nie jesteś normalny”… no wiesz jaka? Zazdrość.” ale nauczyłam się nie zważać na uwagi takich osób, bo to tylko hamuje rozwój treningowy, na przestrzeni lat wypracowałam sobie swój wewnętrzny głos, którego nikt nie złamie…bardzo dobrze, że poruszyłeś ten temat, o tym się nie mówi ale tak jest…ciągła walka z otoczeniem uczy mocnego charakteru, jeżeli przede wszystkim wiesz, że to co robisz powoduje same pozytywy w Twoim życiu…
Trafiłeś w sedno (jak zwykle) i bardzo fajnie ubrałeś to w słowa. Najlepiej trafił do mnie akapit „Wmówiona presja otoczenia”, bo choć sam się już wyczuliłem na to o czym napisałeś (i jeśli mam presję to często przed samym sobą. No, bo skoro już udało mi się osiągnąć n to czemu nie miałbym teraz zrobić n+1 albo w ogóle n^2?) to jednak czasami jeszcze zdarza mi się być po tej drugiej stronie – staram się wywierać presję na innych, aby w końcu ruszyli tyłki a nie wyłącznie narzekali. Teraz jak się nad tym chwilę zastanowiłem to widzę, że wiele osób faktycznie stara się wtedy dopasować pod czyjeś (moje) oczekiwania, ale wiele osób też całkowicie to zlewa przechodząc do argumentacji „skąd Ty masz na to czas?, jesteś nienormalny jak się w coś wkręcisz, sam kiedyś prowadziłeś podobny styl życia a teraz próbujesz wszystkich nawracać” itp. Dlatego – mówiąc brutalnie – robię to wyłącznie dla siebie i przestałem na siłę namawiać innych do zmian w swoim życiu (już kiedyś o tym wspominałem u Ciebie w komentarzu, przy okazji innego wpisu). Każdy ma swoje życie, priorytety i cele, więc nie ma sensu na nie wpływać siłą jeśli komuś jest dobrze (często okazuje się, że pozornie) z takim życiem jakie ma. Przyjąłem bierną postawę wobec biernych ludzi i jedyne co dla nich robię to pokazuję na swoim przykładzie, że aktywne działanie ma sens i daje wymierne rezultaty. Przestałem ich namawiać a zacząłem jedynie pokazywać korzyści – być może ta ich wewnętrzna zazdrość w końcu będzie w nich na tyle silna, że sami postanowią coś zmienić i będą starali się być przykładem dla innych. I nie chce, żeby ten komentarz brzmiał jakbym się wywyższał czy coś. Wiem, że każdy ma swoje obowiązki i nie wszyscy są w stanie zorganizować sobie czas tak jak Ty czy ja. Tu bardziej chodzi o konfrontację tego w jaki sposób wykorzystują pozostały czas w ciągu dnia z ilością narzekania na jakość pewnych aspektów życia (zdrowia, wyglądu, pracy, określonych umiejętności, itd.).
Perspektywę można złapać jak się zmieni pozycję, a wiele osób wciąż tkwi w miejscu nie mając możliwości ujęcia całego obrazu.
” … No powiedz, szczerze… boisz się dziś pytań „jak tam w pracy”, „jak Ci idzie w szkole”, „jak się związek układa”? Pytania o sprawy, które są zależne od Ciebie i dotyczą tylko Ciebie a jednak brzmią jakbyś spełniał w nich jakąś misję dla społeczeństwa? ”
Trafiłeś w sedno, zdarza się to mi bardzo często. Chodzę do liceum ale to co w szkole średnio mnie interesuje. No może poza matematyką. Mam własny pomysł na siebie i szkoła mi się do tego za bardzo nie przyda. Dlatego pytania typu „Jak tam w szkole?” albo „Na jakie studia idziesz?” strasznie mnie drażnią. Tak jakby nie dało się żyć bez studiów. Nikt nie pyta „Co chcesz robić w przyszlości? Kim chcesz być?” tylko o kierunek studiów. A ja nie mam ochoty każdemu tłumaczyć że da się inaczej, bo większość i tak weźmie mnie za głupka. Najgorsze jest to że ludzie kilkoma takimi pytaniami wyrabiają sobie o nas opinie. Strach przed opinią innych zmusza mnie do odpowiadania na pytanie „Co tam?” – pustym „Zajebiście”. 🙂
„Zajebiście” nie jest puste! 🙂
tak, uwielbiam teksty pt. „bo Tobie to łatwo przychodzi!” – jakby się człowiek urodził z daną ilością kompetencji, „dar boży”… takie usprawiedliwienie dla siebie w ustach tych wszystkich, którzy wolą pacnąć na kanapie przed TV z paką czipsów w ręku albo słodyczy i zresetować się po dniu pracy… często mają robotę jaką mają, która od lat ich nie rozwija (albo nigdy nie roazwijała i nie satysfakcjonowała, więc jedynie męczy i wypala, ale po co coś zmieniać, boimy się zmiany…), po co w wieku 40 lat uczyć się nowego języka, wchodzić w nową aktywność… itd.;
w zasadzie tych „po co…” jest masa – nie podejmuje się niczego, co wymaga zaangażowania czasu i wysiłku, a potem zazdrości innym… z drugiej strony to nie jest też do końca komfortowe, bo jak osiągasz wszystkie cele, masz sukcesy i prywatne i zawodowe i do tego sporo podróżujesz w ciekawe miejsca, rozwijasz inne pasje (pozabiegowe) i masz wyższe ambicje niż reszta, dużo ogarniasz w ciągu doby na co dzień (i – na domiar złego – wyglądasz 10 lat młodziej od rówieśników) to na tyle mocno odstajesz od znajomych, że po kolei ich z czasem tracisz.. życie
Biegam już od półtora roku. Nie osiągam jakichś specjalnych wyników i denerwują mnie wciąż pytania typu o ile poprawiłam swój wynik ostatnio, kiedy następne zawody itp. A ja po prostu chcę biegać, bo lubię to i sprawia mi to przyjemność, czuje się lepiej. Moją motywacją jest po prostu zdrowszy organizm, co jest równoznaczne z lepszym samopoczuciem. Również dwa lata temu zmieniłam swoją dietę, staram się jeść zdrowiej i wybierać odpowiednie produkty. Gotowanie sprawia mi przyjemność. Też często dostaję „negatywne komentarze” od znajomych, zarówno na temat biegania, jak i gotowania – „Chce Ci się to wszystko przygotowywać?”, „Po co to gotujesz przecież możesz kupić gotowe”, „Jak można wstawać rano iść biegać…”. Trzeba mieć swoje własne cele i wiedzieć czego się chce – robić po swojemu, a nie jak wypada, jak powinno być, jak nakazuje społeczeństwo.
Bardzo fajny tekst, tego typu posty są jednymi z lepszych, jakie można sobie poczytać, dużo to pomaga i potrafi trochę zmienić nasze życie, dzięki, że podjąłeś się tego tematu, bo chyba tego mi było właśnie trzeba, pozdrawiam 🙂
Sama jestem w liceum i dorośli wywierają na mnie presję typu: „Pamiętaj ,żeby ukończyć studia!!” – Studia nie gwarantują wymarzonej pracy… Można robić wiele innych ciekawych rzeczy , nie kończąc wyższej uczelni. Uczę się w liceum ,które nie potrafi stworzyć profilu odpowiedniego dla mnie( mat-wos-ang.) W Ameryce students chodzą na zajęcia wybrane przez siebie i w ten sposób tworzą się tymczasowe grupy – tam nie ma klas. Tak ,wiem , Polska to nie Ameryka, Ameryka ma pieniądze i nie oszczędza na uczniach. Mimo to stale muszę uczyć się przedmiotów ,których nie chcę.. Sama często zastanawiałam się czy nauka w liceum ma w ogóle sens , czy nie lepiej byłoby ukończyć jakieś technikum.. Pod presją rodziców zdecydowałam się na liceum,gdzie ,po ukończeniu, należy mi się jedynie matura..( a co jak słabo pójdzie??? Wtedy zapewne presja otoczenia będzie jeszcze bardziej odczuwalna , zaczną się święte nauczania: ” Za mało się uczyłaś..” albo wręcz przeciwnie: ” Zawsze byłaś taką dobrą uczennicą i tak źle Ci poszło?” Najgorsze jest to ,że bardzo często to najbliżsi podcinają nam skrzydła.. Presję można odczuć codziennie.. najgorsza jest ta występującą właśnie w rodzinie,kiedy zaczynasz o czymś marzyć i wierzyć w swoje wyznaczone cele ,ale wiesz ,że wyprowadzić możesz się dopiero za pare lat i stale musisz odczuwać ten impact rodziców , ” aa wiesszsz ,ile to trzeba pracy….”, ” a po co się tak trudzić ,daj spokój..” , ” Nie szkoda Ci czasu na to?”, ” Nieliczni osiągnęli sukces”. Wielu w mojej sytuacji załamałoby się.. To codzienna walka między świadomością ,co jest dla mnie dobre i czego pragnę ,a co powinnam zrobić ze względu na dobre zdrowie psychiczne rodziców.. życie jest za krótkie,aby tracić czas na robienie tego ,co sugerują nam inni , a my- nastolatkowie na początku swojej drogi ku dorosłości jesteśmy tak ograniczani… ” Mam kolegę ,który obrał inną ścieżkę , przeciwną do wszechobecnie panującej ,tj.zdobycie magistra/inż. Zawsze marzył o wyjeździe do Chin , sam uczył się pisać i czytać chińskiego alfabetu. Wertował internet ,poszukując ciekawych ofert… naprawdę przeróżnych.. W pewnym momencie natrafił na propozycję nauczania j. angielskiego w chińskim przedszkolu. ( Chłopak 20 lat , niezbyt doświadczony) Mimo to wyszedł ze strefy komfortu,by realizować swoje marzenia, zdał pierwszy interview (pierwsza rozmowa z pośrednikiem angielskiej agencji ,która tą ofertę udostępniła, miała na celu sprawdzenie czy ta osoba jest komunikatywna-oczywiście w j.ang.) . Drugi interview sprawdzał jego body language -czyli czy potrafiłby zabawiać dzieci i organizować różne zajęcia dla nich. W zależności od kreatywności tego chłopaka ten interview decydował również o „jakości” przedszkola ,do którego trafi… To było jak bilet w jedną stronę : albo wóz,albo przewóz… Spróbował i udało się ! Swoje przeżycia i kulturę chińską opisuje na swoim fan page’u na facebooku.Wcześniej wszyscy mu mówili: ” czy Ty oszalałeś?? Ciężko Ci się będzie tam odnaleźć!” , ” To drugi koniec świata!” , a teraz stale go pytają o to ,jak tam się żyje , z wielkim zaciekawieniem i niedowierzaniem jednocześnie.. W życiu trzeba ryzykować ,ale patrząc w przyszłość i zdając sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji swoich czynów. Nikt i nic nie powinno zatrzymywać kogoś w jego/jej dążeniu do spełnienia marzeń. W NAS jest siła. WORK HARD , DREAM BIG.
A tak poza nawiasem mówiąc, zauważyłam ,że osoby z mojej klasy mają w większości… a może raczej w ogóle nie maja jakichś wyższych priorytetów, niekiedy mam wrażenie ,jakbym cofnęła się o pare lat do tyłu, przebywając z nimi , a chodzi o to ,żeby brnąć do przodu. No właśnie.., co jeśli to właśnie szkoła ,a może raczej koleżanki ,koledzy z klasy staja się własnym ograniczeniem, przecież z tą klasa spędza się 3 lata , dzień w dzień z nią przebywając.. Nie będziesz się odzywał/odzywała -uznają Cię za dziwaka.. a czasami spokój i odnajdywanie siebie jest tak ważne… Trudno jest żyć ,kiedy masz narzucone z góry normy(nauka do 18 roku życia… z osobami ,którzy maja kompletnie przeeciwne priorytety do moich) a podobno chodzi o to ,żeby żyć na co dzień z ludźmi ,w których możemy znaleźć oparcie i dzielić wspólne pasje.. WOLNOŚĆ – GDZIE JESTEŚ?? Alleee się rozpisałam 😀 Pozdrawiam -18letnia girl:)
Pingback: Pułapka Crossfitu* | Fitback.pl
Like!! Thank you for publishing this awesome article.
Pingback: Mi się udało, Tobie nie musi. - Fitback.pl