Mi się udało, Tobie nie musi.

3

Trochę mi smutno, że musiała wydarzyć się tragedia żebym skończył ten wpis. Zabierałem się za niego wiele razy, z wielu powodów, ale odwlekałem. Jest ryzykowny. Chcę nim przekazać coś bardzo prostego, a zarazem ciężkiego do przełknięcia. Wiele osób może się na mnie obrazić, wiele skreślić z listy „czytelniczej”.. ale what has to be done – has to be done.

Poniższy wpis podzieliłem na kilka osobnych historii, anegdot, myśli. Wszystkie na końcu złoże do kupy i prosiłbym o nie przerywanie czytania po pierwszym poczuciu „czy on mnie właśnie obraził?!”. Jeśli nie masz czasu na całość – nie czytaj wcale. Uprzedzam też, że nie chciałem nikogo obrazić. Jeśli mi nie wyszło – przepraszam… (choć namawiam do przemyślenia, czy czasem to nie ja, to Ty).

Internetowa krzywda

Uwaga, ten wpis powstał w 2016 roku, a opublikowałem go 6 lat później.

walt_disney_inspiraday

W haśle „If you can dream it – you can do it” jest zawarta cała esencja internetowego kłamstwa. Zacznijmy od faktu, że to NIE SĄ słowa Walta Disneya, a jednego z jego pracowników. Konkretniej Toma Fitzgeralda. Człowieka, który w ramach firmy Disneya zajmował się „inżynierią wyobraźni”. Jego pracą było przekładać na obraz to, co sobie głowa wyobrazi. Innymi słowy – przekładać marzenia na obraz.

Dla niego słowa „Jeśli sobie potrafisz to wyobrazić, to możesz to zrobić” miały więc dosłowne przełożenie na jego pracę. Z jakiegoś powodu jednak ludzie próbują zrobić z tego prawdę życia.. co jest cholernie krzywdzące… Bo wyobrazić sobie można wiele.. a osiągnąć jednak tylko tyle, na ile … no właśnie.

Skoro już przypisujemy tę frazę Disneyowi zwróćmy uwagę na to co pojawiło się w 2004 roku w książce-wywiadzie „How to Be Like Walt: Capturing the Disney Magic Every Day of Your Life” autorstwa Pata Williamsa:

All our dreams can come true — if we have the courage to pursue them.

Widzisz różnicę między „Jeśli sobie wyobrazisz to możesz to zrobić”, a „Wszystko jest do osiągnięcia jeśli się o to powalczy”? Zachowaj tę myśl na później, jeszcze do niej wrócimy.

Nie jesteś mną

Wstał punkt 6, zjada pudełko pierwszego posiłku dzisiejszego dnia, wraca do łóżka, bo może jeszcze pospać. O godzinie 7:30 budzik dzwoni drugi raz. Wstaje, bierze prysznic, odpala jakiś film, sprawdza fejsa, bierze swoja spakowaną już torbę i idzie na siłownię. Robi trening, chwila przerwy, przychodzi klient, robi z nim jego trening, wrzuca fotkę na insta, je drugi albo i trzeci posiłek. 

Reszta dnia wygląda podobnie. Na koniec dnia robi sobie fotkę i wrzuca na Instagram/Fejsbuka z tekstem „Skoro ja dałem radę to i Ty dasz”. 

[no żesz k*** m**… przyp. autora]

Po czym idzie do szatni i narzeka, że jeszcze chciałby zrzucić wagi/zmniejszyć body fat/zwęzić wcięcie w talii i może dodać centymetrów do przedramienia. 

Tragedia roku 1990

Po telewizyjnej demonstracji możliwości Photoshopa w wersji 3.0, Fred Ritchin autor wielu książek, badań i artykułów o fotografii, a aktualnie dziekan International Center of Photography (uznany ośrodek badawczy w samym centrum Mahnattanu a przy okazji szkoła i muzeum fotografii) powiedział mniej więcej:

Boję się, że jeśli media podejmą temat foto-manipulacji zaprezentowany przez Adobe, publika przestanie wierzyć i ufać fotografii a ta już nigdy nie będzie tak potężnym narzędziem komunikacji.

I jak się nad tym zastanowić to ma to sens prawda? Uzasadnione obawy, które się nie sprawdziły. Wręcz przeciwnie. Ludzie nie tylko nie przestali wierzyć w obraz ale i łykają dziś wizualne kłamstwa bardziej niż kiedykolwiek. Nawet oglądając film nie wiesz czy to sylwetka naszego bohatera czy CGI. Paul Walker przywrócony do życia na ekranach kin przy użyciu grafiki to jedno, zmiana sylwetki aktorki (Megan Fox w transformersach, Scarlett Johannson w Avnegersach).

Można z czystym sumieniem powiedzieć, że ludzi, którzy są szczęśliwi ze swoją sylwetka/ciałem można policzyć na palcach ręki. Ideał piękna, który narzucamy sami sobie mamiąc się tym co nam serwuje każdy z każdej strony jest NIE REALNY do osiągnięcia. Nawet ludzie z okładek nie wyglądają… jak ludzie z okładek.

Nie jesteś mną

Wstał, zrobił sobie kawę, wrzucił na fejsa fotkę sprzed miesiąca zachęcając wszystkich do treningu i życzył udanego dnia. Pojechał do pracy, zrobił co miał do zrobienia w swoim korpo biurze, w porze na lunch poczytał sobie nową gazetkę o swojej pasji. Może sobie na to pozwolić, bo w pracy wyrabia normy znacznie szybciej niż zakładał ale się z tym nie wychyla bo może dzięki temu mieć więcej swobody w czytaniu o tym co go naprawdę jara. Wychodzi z pracy leci na spotkanie ze znajomymi, potem spełnia swoją pasję. Jest sam, wszystko co ma poświęca robieniu temu co go kręci najbardziej. Nie odpowiada za nikogo innego poza sobą i swoimi wynikami. Robi trening, idzie spać o 21 żeby wstać o 4 na poranny trening, którym potem będzie Ci udowadniał (i wedle swojej wiary – motywował/inspirował), że przecież wystarczy chcieć. 

Gorset Śmierci

Wiecie, że długotrwałe noszenie gorsetu (mocno zaciśniętego) zwęża talię prawda? A wąska talia z jakiegoś powodu to dziś powód do dumy, wyższej samooceny i hmm satysfakcji z własnego ciała….czy wiesz jednak, że wcięcie w talii u mężczyzn to wymysł dzisiejszych czasów (przyjrzyj się sylwetkom atletów, a u kobiet… powód śmierci wielu?

ANatural_-_BTight_lacingGorset poza zwężeniem talii potrafi łna stałe przemieścić wnętrzności dam w 18xx latach. Kończyło się to tym, ze bardzo mocno ściśnięte wnętrzności potrafiły „pęknąć” pod wpływem zwykłego przewrócenia się. O dzieciach, które owe panie rodziły nawet nie wspomnę.

Ale była moda i choć przez nadmiar zgonów gdzieś została zmodyfikowana, a gorset wśród kulturystów to temat tabu to nadal wpaja nam się taką dziwną sylwetkę. Wynaturzoną sylwetkę. Obarczoną ryzykiem utraty zdrowia a nawet życia.

Biegasz? Super, kiedy maraton?

„O biegasz? To kiedy połówka? A może Maraton we Wrześniu? A umiesz pływać? bo może byś triathlon z nami trenował”

Każda sportowa społeczność buduje schematy, którymi wedle niej powinno się kroczyć. Jeśli biegasz to musisz brać udział w jakichś zawodach biegowych. Najpierw piątkę, potem dyszkę a potem pół i cały maraton. No wiadomka, taki los biegacza. Co ważne – takie wizje chłonie się niesamowicie szybko. Co gorsza – takie wizje rozprowadza się jeszcze szybciej. Społeczność narzuca swoje wizje bez jakiegokolwiek zainteresowania Tobą i Twoją perspektywą. 

Nie ufam branży fitness

Wiesz, chciałem kiedyś zrobić wpis o tym , czemu nie ufam branży fitness. Dlaczego mam żal do Ewy Chodakowskiej, dlaczego nie ufam ludziom, którzy namawiają mnie na Crossfit albo polecają ten czy inny suplement. Dlaczego nie ufam trenerom, dlaczego nie ufam magicznym planom treningowym, które działają.

Choć nie wiem czy nie spalę teraz tematu to jednak czuję, że to jest ten moment by Ci wyjawić to co mnie tak wkurwia, wnerwia i przeżera mi mózg ilekroć jestem tego świadkiem. I czuję, że nie będzie lepszego momentu by to zrobić. I podejmę ryzyko. Nawet jak mi nie wyjdzie. W razie czego – wybacz. W razie też czego – dopytuj i daj mi szansę odpowiedzieć zanim mnie ocenisz.

Nikogo nie obchodzisz TY za 5 lat. 

Nikogo, nawet Ciebie przed chwila nie obchodziło co będzie z Tobą za 5-10 lat w kwestiach zdrowotnych. Żyjemy w czasach, w których jesteśmy więźniami „tu i teraz”. Wmawia nam się, że jutra może nie być, że trzeba żyć chwilą. Wszechobecne systemy motywacyjne opierają się na szybkiej gratyfikacji. Ludzi wciskają nam kit o szybkich efektach, namawiają na obranie jakiegoś mega ambitnego celu i jego osiąganie w ciągu roku dwóch. Obiecują efekty za 3 miesiące a Ci bardziej ambitni za 6 miesięcy.

I w sumie cieżko mieć żal bo przecież za to im płacisz. Za efekty tu i teraz. Z czegoś trzeba żyć ale i przez to nie ma co liczyć na to, że ktoś się zastanowi czy Twoje stawy Ci podziękują za rok abonamentu w crossfit boksie, czy Twoje stawy Ci podziękują za turbo spalacz skalpel czy pompki z wysiłkiem na wdechu sygnowane Ewą (ew magiczne działąnie sprzedawanej przez nią opaski). Czy wątroba, nerki Ci podziękują za te wspaniale suple, które „urosły Ci muły.

I to mnie boli. Ja po prostu wiem, że „branża” jak sama nazwa wskazuje to coś, czego celem nadrzędnym są pieniądze. Bez pieniędzy branża nie istnieje.

I tu są moje pytania. Tu są moje wątpliwości. Czy gdybyś zamiast o kasie myślał o moim zdrowiu za 10-20 lat to też byś mi polecał rzucanie sztangi do góry 'na czas’? Czy gdybyś myślał o mnie podnoszącym wnuki bez bólu w lędźwiach to sugerowałbyś mi dzisiaj bicie rekordów w WODach i konkurowanie z kimkolwiek?

Czy w ogóle wiesz jak Twój program treningowy wpłynie na mnie i czy Cię To w ogóle obchodzi?

Tu i teraz

Tu i teraz fajnie mieć dobrze, ale za chwilę tu i teraz będzie czasem, w którym będziesz płacił cenę za wczorajsze tu i teraz.

Nie jesteś mną – o mnie

Nie mam nigdy nie miałem i nie będę miał mega wyników w bieganiu, rowerowaniu czy triathlonie. W kilogramach na sztandze czy w ilości podciągnięć. Nigdy. Bo mi nie zależy, a co za tym idzie nie pracuję na to. Czy zrobiłem maraton na spontanie – zrobiłem. Czy namawiałbym kogokolwiek na to? Fuck, no namówiłem Darka na to ale tam dałbym sobie głowę odciąć, że był gotowy.. i nadal miałbym głowę. Czy namawiałbym Ciebie? Nie. Nawet nie wiem kim jesteś, skąd się tu wziąłeś. Czy wiesz kogo czytasz? Wiesz kim jestem ja?

Czy to w ogóle ma znaczenie kim jestem/jesteś?

tumblr_mke8tneao31s6jyn5o1_400Zauważyłeś, że w Internecie zaczynając jakiś temat, pytanie ludzie odpisują Ci w taki sposób, że autorem TWOJEGO pytania mógłby dla nich być ktokolwiek bo w ogóle nie rozpatrują go pod kątem Ciebie?

Zauważyłeś, że ludzie w ogóle nie interesują się intencjami, którymi mogłeś się kierować zadając takie a nie inne pytanie?

Mimo to jednak poświęcają czas na rozpiski, rozkminki, wywody na dany temat. Dzielą się swoimi przemyśleniami, swoimi pomysłami na dany problem i ogólnie swoją wizją świata/życia.

Totalnie pomijając Ciebie w tym wszystkim. Bo taki jest niestety internet. Ale też taki jest świat. Podobnie jak Pan Trener, który mówi o tym, że mu się udało, podobnie jak ten korpoludek pytający Cię o wymówki – oni myślą o sobie i dla siebie to robią. Nie dla mnie nie dla Ciebie. Więc nic dziwnego, że nie rozpatrują w ogóle tego kim jesteś, co Tobą motywuje.

Ironią powyższego obrazka/mema jest to, że dla większości ludzi równie dobrze mógłbyś być psem w konwersacji a oni i tak będą myśleć o sobie odpowiadając na Twoje pytania/problemy/rozmyślania.

Koleżanka zamiast psychologa

Perfekcyjnym przykładem na promocję tego tragicznego stanu rzeczy (w którym ludzie stają się coraz bardziej egocentryczni) jest akcja z bodaj Majowego numeru Women’s Health, który w ramach jednego ze swoich psychoporadników polecił kobietom, aby poszły wygadać się do koleżanek zamiast do psychologa. Bo oszczędzą a koleżanka zawsze doradzi. To, że żyjemy w kraju, w którym psycholog to ktoś dla „świrów” to jedno. Ale to, że pismo o (u)znanym tytule wmawia kobietom, że koleżanka lepsza od psychologa to już jest takie sk****stwo, że się bardziej nie da.

I długo się zastawiałem, jaki mają biznes w tym, że piszą takie rzeczy. Kto zarabia na tym, że nie stajemy się lepsi? Ci, którzy żyją z tego, że chcemy się rozwijać… Sprzedawanie więc nieskutecznych rozwiązań brzmi biznesowo sensownie.

aż mi się przypomniało

Słowo na Poniedziałek – czyli kto zarabia na Twoich kompleksach?

Posted by FitBack on 29 marca 2015

Przy okazji – wiesz czemu czytam WM? Żeby wiedzieć lepiej co się aktualnie wciska ludziom, którzy kiedyś może trafią do mojego bloga.

Boję się.

Boję się. Nie będę ukrywał. Zawsze się boje, że ktoś zrobi sobie krzywdę czytając to co piszę i stwierdzając, że skoro ja mogłem to i on. Często popełniam błąd wrzucając myśli 'skrótowo’ czy bez opatrzenia ich odpowiednim opisem. Boję się, że jak wrzucam takie zdjęcie;

11350748_902280339829911_4701075240933871216_n

To wpadniesz na pomysł zrobienia tego samego i złamiesz kark. Bo pewnie tak by sie skończyła Twoja próba. Bo nie jesteś mną. Mi się udało, Tobie nie musi.

„With great power comes great responsibility.” Nie mam wielkiej „siły”, ale mam zasięg. Jestem świadomym jaki mam wpływ na ludzi i jakie mam do nich dotarcie. Wiem, że staram się robić coś dobrego, ale nie łudzę się., Wwiem ile złego mogę wyrządzić jedną źle złożoną myślą. Wiem też, że popełniam błędy.

I to mnie przeraża. Ale robię to dalej. Bo mi zależy. I na mojej i na Twojej przyszłości. Dlatego tak rzadko piszę. Dlatego tak długo piszę. Dlatego rozwlekam swoje przemyślenia, by jak najdokładniej opisać to – o co mi chodzi.

A i tak na koniec dnia kiedyś gdzieś napiszę skrótem, że fajnie było po raz pierwszy pojechać w XYZ i wziąć udział w jakimś sporcie do którego nie mam przygotowania i zostanę hipokrytą, bo przecież nikt nie rozpatrzy, że mam za sobą bagaż innych doświadczeń tylko uzna, że szerze brak szacunku dla ciała i sportu..

Będzie miał rację?

Share.

About Author

Hej, jestem autorem bloga Fitback.pl . Chciałbym Ci pokazać jak możesz przedłużyć swoje życie jednocześnie korzystając i czerpiąc z każdego dnia tak jakby jutra miało nie być :) Wierzę, że warto robić to co daje radość dziś ale nie wyjdzie Ci bokiem za lat 10-15. Nie wierzę w drogę na skróty.

3 komentarze

  1. Ogromny szacunek za ten wpis, który wyróżnia Cię z tłumu innych blogerów (których już dawno przestałem czytać z troski o swoje zdrowie psychiczne, tak wiem, jestem jadowity). Czytam Twoją twórczość praktycznie od początku, i to nie od początku Fitbacku a od czasów gdy z kolegą prowadziłeś stronę p3-team o parkourze 😀 I była ona jedną z tych stron, która mnie zachęciła do regularnej aktywności fizycznej.

    Podoba mi się, że starasz się podkreślać że każdy z nas jest inny i każdy z nas może mieć inne priorytety, to co dla Ciebie może być motywujące, na mnie może w ogóle nie działać i odwrotnie.

Leave a Reply