Jest taka kwestia, która pojawia się bardzo często kiedy rozmawiam z kimś, kto jeszcze nie biega. I choć od niej zaczynam to chciałbym żebyście wiedzieli, że ten wpis nie będzie o bieganiu. Nie. Ten wpis będzie o relacjach z ludźmi a mianowicie o jednej najważniejszej, która wpływa na wszystkie inne.
Bieganie jest nudne
Znacie to? Od ilu osób usłyszeliście, że bieganie nie jest dla nich, bo jest nudne? Ja od już na ten moment chyba setek (a jak nie usłyszałem to przeczytałem). I wiecie co, sam też tak mówiłem ale nawet nie zauważyłem kiedy ta wymówka mi zniknęła. Co więcej .. nie zauważyłem „dla czego”. Ostatnio jednak zacząłem się nad tym zastanawiać bo chciałem komuś powiedzieć, co zrobić, żeby się w trakcie biegu nie nudzić i doszedłem do wniosków, które mnie nieco zaskoczyły.
Tok myślenia
Przede wszystkim zacznijmy od tego, co nas nudzi w trakcie biegu? Pierwsza odpowiedź – cisza. No to raz, odpalamy muzykę, bierzemy audiobooka i problem z głowy. Czy aby na pewno?
W artykule „Muzyka do biegania” opisałem Wam jak ja dobieram sobie muzykę. Nie wspomniałem jednak nigdy, że w trakcie biegu „nie słucham” muzyki tak jak bym to robił na na przykład koncercie. Nie. Dla mnie muzyka jest ZAGŁUSZACZEM. Zagłusza mi dźwięk oddechu, tupania o ziemię i wszystkiego innego co brzmi „męcząco”. Dla mnie muzyka, ta najlepiej dopasowana stanowi coś takiego co nazywa się białym szumem, czyli dźwiękami, które uspokajają i odcinają..ale nie jest ona czymś, na czym mój umysł się skupia, nie dosłownie.
Bo tak naprawdę, kiedy ruszam, zaczynam biec i gdzieś tam sobie podśpiewuję to co leci to w mojej głowie zaczyna się pewien proces, który z tą muzyką nie ma nic wspólnego.. pzoa fakte, że pozwala mi ona się na tym procesie skupić zamiast na wspomnianym wcześniej odgłosie zmęczenia.
Nowi ludzie
Znacie taką sytuację? Idziecie na imprezę, poznajecie nowych ludzi i np zostajecie na chwilę sam na sam z kimś obcym – albo i nie – z kim nie macie żadnego wspólnego tematu? Albo jeszcze gorzej, macie ale wiecie, że macie zupełnie odmienne spojrzenie na te tematy i szkoda Wam nerwów i sił i po prostu trwacie w długiej męczącej ciszy…
No więc pozwólcie, że przedstawię Wam kogoś nowego. Was samych.
W trakcie biegu dochodzi właśnie do takiego spotkania. Spotykacie samego siebie. Nagle jesteście skazani na Wasze własne towarzystwo. Dla przybliżenia sylwetki. Oto stajecie przed kimś, kto wie. Wszystko. Na Wasz temat. WSZYSTKO. Jeśli dopiero zaczynacie walkę o lepsza formę to najpewniej nie macie na swój temat zbyt pochlebnej opinii.. i ta osoba, Wasz rozmówca na najbliższe 30 minut i więcej… podziela Waszą opinię.
Jak tu więc spędzić czas z kimś, kto nas nie lubi, nie trawi a wręcz nie toleruje?
Co więcej, co jeśli się okaże, że ta osoba wcale nie jest taka jak Wam się wydaje i się pokłócicie? Próbowaliście kiedyś? Pokłócić się z samym sobą?
Chwila o mnie
Generalnie przeżyłem w dawnych czasach nie mało przykrości i ze względu na relacje z rówieśnikami byłem często zmuszony przebywania w swoim własnym towarzystwie. Dzięki temu jednak nie stanowiło to dla mnie problemu w bieganiu. Dla mnie ta bariera wejścia w bieg wymagała tylko włączenia muzyki i wyłączenia – NIE nudy, a zmęczenia. Ale ja tego nie wiedziałem, nie przeszło mi przez myśl, że muzyka jest po to, żebym się nie męczył a nie po to, żebym się nie nudził. Dziś jak już poznałem to zmęczenie z kazdej strony, kiedy już wypłakałem się na maratonach. Dziś potrafię wyjść bez muzyki, nauczyłem się wyciszać i nie wsłuchiwać w kroki czy cieżki oddech.
Niemniej największa siłę czuję w tym, że bieg mnie nie nudzi. Dzięki temu właśnie nie mam problemów z w motywacją do tego wysiłku. Nie boję się zupełnie konfrontacji z własnymi myślami czy samym sobą.
Mam duża pewność i mi łatwiej? Tak. Ale zrozum, że moja pewność siebie powstała właśnie od tych dialogów wewnętrznych, które Ciebie męczą lub nudzą. Ja się ze sobą nie nudzę. Nigdy. Mam milion myśli, pytań, wątpliwości. Na co dzień robię dużo i zawsze mam o czym ze sobą pogadać. W ten sposób gdy biegnę w mojej głowie jednocześnie poruszany jest temat „jak tam tętno, czy nie powinienem przyspieszyć” jak i kwestia „w tym projekcie, który chciałem ruszyć mógłbym dodać jeszcze to i to” a czasem „muszę popracować nieco nad swoim temperamentem„.
W trakcie takiego dialogu rozwiązują się problemy. Wyjaśniają tematy. Wiesz dlaczego? Bo jesteś zamknięty w pokoju i nie zostaniesz wypuszczony przez najbliższy czas. Niektórzy z Was znają takie burze mózgów z pracy czy innych projektów. Sytuacje, w których „nie wyjdziemy z pokoju, póki nie rozwiążemy problemu„. W Bieganiu nie możesz po prostu przestać i nagle zjawić się w domu. Musisz do domu wrócić i i tak będziesz myślał o tym co Ci przeszło przez myśl.
Denerwuje Cie to? Wychodzisz na dwór, po 10-15 minutach przypominasz sobie, że coś jest nieskończone, że coś powinieneś zrobić lepiej i już teraz chcesz się za to złapać a nie możesz bo biegniesz i jesteś na siebie i na biegnie zły? Niepotrzebnie. Zamiast się złościć zadaj sobie pytanie „czemu musisz poprawiać, czemu nie było od razu lepiej, czemu się nie wyrobiłeś”. Zrób to, na co nie będziesz miał czasu jak już siądziesz do rozwiązywania problemu. Ustal przyczyny, poznaj lepiej swoje motywy i zachowania. Zrozum się lepiej. Dowiedz się czemu dopuściłeś do sytuacji, która Cię teraz tak męczy.
Rozwiązywanie problemów nie rozwiązuje problemów. Nie w pełni. Zrozumienie powodów ich powstawania. Zrozumienie tego, jak do czegoś doszło, jaki nasz w tym udział. To są rzeczy, których dowiesz się tylko z rozmowy z samym sobą.
A w relacjach z innymi
„nie jesteś nudny/gruby/leniwy/brzydka/gruba/ciężka”
„Jestem!”
„no dobra, jesteś”
„mówiłeś, że nie jestem!”
„Ty znasz się lepiej”
Na początku też wspomniałem, że będę mówił o najważniejszej relacji jaka jest. Dlaczego? Bo to, czy Tobie jest dobrze z samym sobą zaważy na tym, czy pozwolisz wszystkim innym by było im z Tobą dobrze. Jeśli TY masz jakieś ALE do siebie to NIE POZWOLISZ by inni żadnego ALE nie mieli. Powiem więcej, w większości przypadków sam będziesz prowokował sytuacje, w których ktoś kto ma dobre zdanie na Twój temat zacznie je zmieniać albo po prostu odechce mu się kontaktów.
Żeby żyć w zgodzie ze światem, trzeba żyć w zgodzie ze sobą. A jedyną opcją by pogodzić się ze sobą jest szczera rozmowa. Jedyna taka w Twoim życiu. Nikt nie będzie z Tobą tak szczery jak Ty. Po prostu. Siebie nie oszukasz. Jakbyś próbował to siebie NIE OSZUKASZ. Pogadaj ze sobą. Zapytaj co słychać, jak Ci idzie realizacja planów, jak Ci się żyje, jak się czujesz z aktualną sytuacją zawodową czy edukacyjną. Czy wiesz gdzie jesteś, do czego to wszystko zmierza. Może odnosisz jakiś wielki sukces tylko nie dajesz sobie czasu na zauważenie tego?
Wystąpienia publiczne
Swoją drogą. Taka ciekawostka. Ilekroć mam okazję gdzieś „wystąpić”, moje wystąpienie przygotowuję w ten sposób, że rozmawiam ze sobą na ten temat. Ilekroć postawię jakąś tezę – staram się ją podważyć. I tak odbijam piłeczkę aż dojdę do czegoś, czego podważyć nie potrafię i zakładam, że to jest jedyna słuszna teza do jakiej teraz dojdę. Potem mogę ją oczywiście skonfrontować z innymi ale mam za to już dobrze wypracowany materiał i pewność, że nie walnę czegoś bezmyślnego. W ten sposób zabijam zupełnie „stres” związany z częścią wystąpienia zwaną „pytaniami”. Nie boję się pytań bo te najgorsze zadałem sobie sam. Nikt mnie nie zagnie bardziej niż ja sam, a ja sam już próbowałem i przegrałem… a raczej wygrałem 😉
3 komentarze
Oszukiwanie samego siebie jest zjawiskiem powszechnym i raczej znanym.
Bardzo dobry tekst. Wpasowywuje się idealnie w moje aktualne działania. Ciekawie piszesz – nie znałem cię od tej strony. Ja powróciłem do biegania po latach – drałuje od paru tygodni na razie… Biegam raniutko (6-7) co jest dla mnie formą porannej medytacji i właśnie dialogu sam z sobą …
A czy bieganie jest przyjemne? Czy lubisz biegać?